4.10.2018

NYC 212

New York City-2018.04.




O wystawie:

Pośpiech. Wyścig z czasem. To pierwsze, co zauważasz idąc jedną z ulic Nowego Jorku. Mimowolnie poddajesz się nurtowi mijających Cię ludzi i samochodów. Trzymając w ręce przewodnik zerkasz nerwowo na zegarek w obawie, czy uda Ci się zaliczyć wszystkie punkty przewidziane na dziś w programie zwiedzania miasta. Statua Wolności, Empire State Building, Brooklyn Bridge, Times Square, Central Park, Radio City, Chrysler Building…  Jeszcze koniecznie musisz zdobyć bilet na modny musical na Broadway’u i rzucić okiem na najnowsze wystawy w Museum of Modern Art. Z wysoko zadartą głową, z poziomu chodnika lub walcząc z lękiem wysokości, z tarasu widokowego Top of the Rock, podziwiasz jedno z największych na świecie skupisko wieżowców i fotografujesz się obowiązkowo na tle architektonicznych symboli miasta, które nigdy nie śpi.

A może warto spróbować inaczej? Zejść z wydeptanych przez turystów ścieżek. Przejechać metrem z Manhattanu na Brooklyn czy do Queens. Przystanąć. Przysiąść na ławce w parku. Skoncentrować się na tym, co znajduje się na poziomie wzroku. Wtedy w setkach mijających Cię osób dostrzeżesz prawdziwych mieszkańców NYC. Tylko tu, na jednej ulicy, spotkasz miliardera, żebraka, top modelkę, prawnika, anarchistę, ortodoksyjnego Żyda, hipstera, transwestytę i dziewczynę topless ze szczurem na głowie. Tu nikogo nic nie dziwi. Nikt nikogo nie próbuje krytykować czy zmieniać. Tu i Ty nareszcie możesz być sobą. Otwartość, tolerancja, dystans do siebie i innych, a jednocześnie marzycielstwo, ambicja, pewność siebie, poszanowanie zasad i tradycji.  To cechy charakteryzujące nowojorczyków.

                Tym razem nie spieszyłam się. Odpoczywałam na miejskich skwerach, zatrzymywałam się na skrzyżowaniach ulic i w samym sercu tego kina akcji rejestrowałam „stop klatki”. Zachwyciłam się. Zrozumiałam. To ludzie tworzą specyficzną atmosferę tego miasta, dzięki której chce się tu wracać. Dlatego, moim zdaniem, dziś, to nowojorczycy, bardziej niż strzeliste drapacze chmur i żółte taksówki, zasługują na miano najważniejszego, bo żywego symbolu Nowego Jorku.

Barbara Szewczyk-Szelka

Brak komentarzy: